sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział-II-Moje zaliczenie


Moje zaliczenie

„Masz mi to zaliczyć w przyszłym tygodniu!”-Te słowa były dla mnie wybawieniem, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo cieszyłem się z możliwości poprawy. Wiedziałem, że muszę się przyłożyć dwa razy bardziej, by nie zawieść człowieka, który dał mi tą jakże wyjątkową szansę… Nie oszukujmy się, taniec nie idzie mi specjalnie dobrze. Nie mam jakiś super ocen, więc kolejny niezaliczony sprawdzian wszystko by jeszcze bardziej pogorszył, a to byłby gwóźdź do trumny.
-I ty mówisz, że nauczyciele cię nie lubią?- Zapytała śmiejąc się pod nosem
-Wyjątek potwierdza regułę-Powiedziałem będąc skupionym na czymś zupełnie innym niż moja przyjaciółka
-Yah!- Krzyknęła, gdy zorientowała się, że praktycznie ją ignorowałem- Słuchasz mnie ty?
-Tak, tak-Nadal nie utrzymywałem z nią kontaktu wzrokowego
-Taaa- Powiedziała zrezygnowana
-Oddawaj!- Zareagowałem żywo, gdy po chwili zabrała mi zeszyt
-A co to pamiętnik, że tak go bronisz?- Zapytała zaczynając bez krępacji przeglądać strony
-Niee?- Powiedziałem zirytowany-Oddawaj!- Krzyknąłem zły
To nie był pamiętnik! Tak dla jasności to powtarzam, ale wtedy pozostaje pytanie: „Dlaczego go tak bronisz skoro to tylko zwykły zeszyt?” Otóż bardzo nie lubię jak ktoś przegląda moje zapiski bez wyraźnej zgody. Czasami zapisuje tam różne rzeczy na marginesach np. „Zjadłbym dzisiaj ramen >.<” albo „Ta wiedźma myśli, że skoro zmieniła fryzurę to jest ładniejsza?” a ostatecznie „Dlaczego muszę mieć rodziców alkoholików?” Ten ostatni przykład jasno wskazuje, że mam problemy w domu, bo przecież tam gdzie alkoholizm tam i brak pieniędzy, prawda? A przynajmniej ja wyrobiłem sobie taką opinie i będę się jej trzymał.
-Ty piszesz piosenki?- Ucieszyła się
W końcu zabrałem jej zeszyt obdarzając przy tym wściekłym spojrzeniem pod którego naciskiem lekko się skuliła, chyba zdała sobie sprawę z tego, iż nie powinna zabierać mi moich rzeczy.
-Właśnie dlatego nie chciałem dać ci zeszytu-Westchnąłem ciężko
Nastała chwila ciszy, kiedy tylko na siebie patrzeliśmy, aż w końcu…
-Mogę przeczytać?- Zapytała entuzjastycznie
-Nie-Krótka odpowiedź z mojej strony, ale to niestety nie ostudziło jej zapału
-No nie bądź taki!- Jęknęła
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, a serce momentalnie zabiło mi znacznie szybciej. Jeżeli się nie pośpieszę to na pewno nie zdążę do pracy, a to będzie równoznaczne ze zwolnieniem. Człowiek, który mnie zatrudnił stanowczo za poważnie traktuje takie rzeczy… Ale co mogę poradzić? Już dwa razy dał mi ostrzeżenie i powiedział, że jeżeli to się powtórzy to mogę już w ogóle nie przychodzić. Mógłby tylko tak mówić, prawda? Jednak jego zimny ton wskazywał na coś zupełnie innego. Ugh! Mam ciarki, gdy tylko sobie o tym przypomnę!
-Muszę lecieć!- Zerwałem się i biegiem udałem się na najbliższy przystanek
-Yah! Jeszcze się dorwę!- Krzyknęła za mną
W myślach przeklinałem siebie samego za to, że nie upilnowałem czasu i pozwoliłem się zagadać. Niby cały czas miałem pozytywne nastawienie, ale gdy autobus stawał na każdych światłach, mój entuzjazm nieco opadł. Widziałem, że ludzie patrzą się na mnie jak na wariata i chyba mieli prawo, nie? Cały czas coś mamrotałem pod nosem, a do tego byłem bardzo rozdrażniony. Po prostu zachowywałem się dziwnie.
Los jednak okazał się dla mnie na tyle łaskawy i ostatecznie zdążyłem przyjść na miejsce jeszcze nim zaczęła się moja zmiana. Przy wejściu nie spotkałem nikogo innego jak mojego szefa, który zapewne był już gotów do kolejnego ochrzanienia mnie, ale niestety musiałem go rozczarować. Niby zostało mi tylko pięć minut (Przez które będę próbował odzyskać oddech) ale zdążyłem. Jednak mimo wszystko czułem na sobie wzrok szefa.
-No co? Przecież się nie spóźniłem
-A czy ja coś mówię?- Powiedział zimno po czym wszedł do budyneczku
Gdzie pracuje? W sklepiku osiedlowym znajdującym się trochę od mojego domu. Było to kompletnie inne osiedle niż to, na którym mieszkam. Jeżeli miałbym określać jacy ludzie tu mieszkają to:  średniozamożni, zdecydowanie tak
Oni chyba nie wiedzieli jak bardzo im zazdroszczę, czasami zastanawiałem się ile kosztowałoby wynajmowanie kawalerki na takim osiedlu, ale zaraz po tym sobie przypominam, że mój portfel nie pozwoli mi nawet na wynajęcie składziku. Ta praca wcale nie była taka zła na jaką mogłaby się wydawać. Fakt, siedziałem w jednym miejscu i czasami musiałem użerać się z nieznośnymi klientami (Na całe szczęście takich było tu niewielu) Zwykle przychodziły staruszki chcące z kimś porozmawiać, a że byłem zawsze pod ręką to zapewniałem im tą drobną rozrywkę, naprawdę poznałem ciekawych ludzi.
Siedząc tam miałem naprawdę dużo czasu, by pomyśleć nad jakąś choreografią i wszystko byłoby dobrze gdybym mógł tylko gdzieś ją wykonać, a działanie na wyczucie nie było dobre. Ostatecznie i tak musiałem spróbować, więc wyszedłem zza lady, zacząłem tańczyć, a wtedy…
-A co ty takiego robisz chłopcze?- Zapytała jedna z klientek
Na dźwięk jej głosu przestraszyłem się. Nie chciałem by ktokolwiek to widział, a zwłaszcza ktoś bywający tu tak często jak ona! Z natury wiem, że te przyjemnie wyglądające staruszki są strasznymi paplami, więc rzecz biorąc każdemu może powiedzieć co takiego robię podczas pracy. W efekcie tego zaskoczenia straciłem równowagę i upadłem na tyłek. Syknąłem cicho natychmiast się podnosząc i obdarowując kobietę przepraszającym spojrzeniem.
-Ja tylko… Eeeee- Spuściłem głowę-Proszę nie mówić mojemu szefowi-Skłoniłem się nisko
Wiedziałem, że kobieta patrzy na mnie teraz z zaciekawieniem, nie byłem pewny co zrobi. Ona jedynie poklepała mnie lekko po głowię. Zdziwiłem się czując to, dlatego podniosłem wzrok i spojrzałem na nią badawczo.
-A czy ja coś widziałam? Przyszłam tylko kupić ryż-Uśmiechnęła się- I jedyne co mogę powiedzieć to to, że jak zwykle byłeś uprzejmy-Zaśmiała się

Zrezygnowany wracałem powoli do domu. Co prawda staruszka powiedziała, że niczego nie widziała, ale jednak ten dzień był bardzo męczący i szczerze miałem dość. Wiedziałem, iż powinienem choć przez chwile potrenować choreografię jaką ułożyłem, ale kompletnie nie miałem na to siły, a po za tym termin poprawy był wyznaczony za tydzień, więc miałem jeszcze kupę czasu (A przynajmniej tak mi się wydawało) Chciałbym, by droga do mieszkania trwałą o wiele dłużej, ale co poradzić? Przynajmniej będę mógł się położyć we własnym ciepłym łóżku i trochę zdrzemnąć… Co prawda mam pewne obawy co do spania w tym domu. Jednak jestem zbyt zmęczony, by o cokolwiek się martwić. Tak na prawdę codziennie śpię takiej jakby opuszczonej piwnicy po wyburzonym budyneczku. Nie jest to za wielkie, ale w sam raz, by się schronić. Niestety jak można się domyślić nie jest tam też bezpiecznie. Niedawno znalazłem sposób, by się upewnić, że tam nikt nie wlezie podczas, gdy będę spał. Jak można się domyślić nie ma tam drzwi, więc najzwyczajniej w świecie blokuje wejście.
Cicho, tak by nikt nie słyszał wszedłem do domu, natychmiast udając się do swojego pokoju. Byłem zmęczony i niespecjalnie miałem ochotę użerać się z pijanymi rodzicami… Kiedy zadebiutuję to wszystko się skończy! Oczywiście zdaje sobie sprawę, że życie idola nie jest łatwe, ale jakie może być gorsze od mojego obecnego? Chyba nie jest wiele przykładów, prawda? Będąc w pokoju czym prędzej położyłem się do łóżka. Nawet już nie trudziłem się zdejmowaniem ciuchów, po prostu padłem. Niestety, nie było mi dane zasnąć, ponieważ już po chwili rozdzwonił się mój telefon.
 -Hm?- Zapytałem sennie
-Yah! Nie daruje ci tej ucieczki-Powiedziała zła-Obudziłam cię?- Zapytała już łagodniej
-Tak jakby-Widziałem w tych słowach szansę na szybkie zakończenie rozmowy
-W takim razie będę mówiła szybko-Powiedziała zawzięta, a ja westchnąłem cicho zdając sobie sprawę z tego, że to może jednak trochę potrwać-Chodzi o to zaliczenie, jak chcesz to mogę ci pomóc coś wymyślić-Zaoferowała się
-Chcesz to zrobić za mnie?- Zapytałem badawczo
-Za kogo mnie masz, co? Sam to zrobisz, a ja będę cię tylko motywowała-W wyobraźni widziałem jak się teraz szczerzy
-Powiedzmy, że się zgodzę i co dalej?
-Będę przychodziła do ciebie, a ty będziesz mi pokazywał co wymyśliłeś- Zaświergotała uroczo
Na te słowa zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Ona chciała iść do mnie do domu? Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach, by tylko znaleźć wymówkę, w którą dziewczyna będzie w stanie uwierzyć i nie weźmie mnie za idiotę. Wiedziałem, że ona tak łatwo nie odpuści. Już oddawana chciała zobaczyć jak mieszkam, poznać moją rodzinę… Gdybym tylko jej powiedział prawdę wszystko stało, by się łatwiejsze, prawda? Raczej nie
-Eeeee…
-Wybacz muszę kończyć!- W tle słyszałem głos jej mamy-Jutro razem przyjdziemy do ciebie
I się rozłączyła, a ja zostałem z poważnym problemem. Praktycznie niczego nie mówiłem jej o tym jak mieszkam i jaką mam rodzinę, zawsze ignorowałem tego typu pytania lub odpowiadałem wymijającą, więc nie będzie mi mogła zarzucić kłamstwa. Jednak może być złą, że nie powiedziałem jej o takim stanie mojego życia.
Zasnąłem, zasnąłem chcąc już dzisiaj się niczym nie martwić. Jednak ile mi dane było odpocząć? Trzy godziny to było dla mnie stanowczo za mało, ale właśnie po takim czasie w moim domu znowu zaczęła się jakaś chora libacja. Nie chciało mi się zwlekać z łóżka, ale wiedziałem że prędzej czy później i tak to zawędruje do mojego pokoju, więc wolałem się z niego ulotnić już teraz niż po spotkaniu któregoś z gości lub domowników. Tej nocy długo myślałem nad choreografią, ćwiczyłem czasami zmieniając kroki. Najgorsza jednak była ta niepewność.
***
-Wyglądasz strasznie-Powiedziała, a ja nawet się z nią nie kłóciłem. Wiedziałem, że po tylu nieprzespanych godzinach muszę wyglądać cudownie
Siedzieliśmy właśnie na szkolnym dziecińcu gdzie podczas przerw wychodziła większość uczniów. Czasami bywało tu tłoczno, ale jakoś nigdy nie mogłem sobie odmówić odetchnięcia świeżym powietrzem po przebywaniu w dusznej sali.
-Coś ty znowu robił po nocy, co?- Zapytała drążąc temat- Yah! Nie zasypiaj mi tu!- Uderzyła mnie lekko w ramie
-Wybacz-Uśmiechnąłem się krzywo-Mam problemy ze snem i tyle
-Mhm a ja jestem przywódczynią Korei Północnej
-Miło mi poznać-Powiedziałem następnie ziewając-Nazywam się…
-Nie prowokuj mnie-W jej głosie było mona wyczuć powagę-A więc? Co takiego robiłeś?
-Układałem choreografię, bardzo się tym martwiłem i nie mogłem spać, zadowolona?- Zapytałem zmęczony
-Właśnie! Prawie bym zapomniała, że dzisiaj do ciebie przychodzę-Rzekła uradowana
Czułem jak przyśpiesza mi serce. Wiedziałem, że jakoś muszę ją spławić, ale ona wyglądała na taką, która nie miała zamiaru odpuszczać tej wizyty.
-Widzisz jest taka… delikatna sprawa-Zacząłem powoli
-Hm?- Zaciekawiła się-O co chodzi?
-Lepiej jakbyś jednak do mnie nie przychodziła-Wypaliłem
-Co? Dlaczego?- Zapytała zawiedziona
-W mojej rodzinie ostatnio nie dzieje się zbyt dobrze
W mojej rodzinie nigdy nie działo się dobrze, a przynajmniej ja czegoś takiego nie pamiętam.
-Och rozumiem-Powiedziała smutno-Współczuje
Byłem poniekąd szczęśliwy, że tak łatwo udało mi się ją odwieść od tego pomysłu. Myślałem, że w tej sprawie będzie naprawdę bardzo uparta zważając na to jak bardzo chce zobaczyć jak mieszkam. Nawet przez chwile pomyślałem, że coś musi się za tym kryć, ale szybko porzuciłem tę myśl
***
-Nie wierze… Jak to mogło się stać?- Rzuciłem pytanie w przestrzeń nie oczekując niczyjej odpowiedzi
Co się takiego stało? Właśnie na jutro mam termin poprawki, a moja choreografię nadaje się jedynie do… Właściwie nie, ona nie nadaje się kompletnie do niczego. Zrezygnowany siedziałem na ławce umieszczonej na dziedzińcu szkoły nie do końca zdając sobie sprawę jak taki ogrom czasu tak szybko się skończył. Wiedziałem, że szkoła zajmuje mi bardzo dużo czasu, ale żeby aż tyle? Wszystko znowu zaczęło iść w złym kierunku i to teraz kiedy pomyślałem sobie, że wszystko jest dobrze.
-Nie załamuj się-Próbowała mnie pocieszyć
-Nawet nie mam co tam pokazać, a ty mi mówisz żebym się nie załamywał? Słyszysz sama siebie?- Zapytałem załamany
-Najgorsze co możesz teraz zrobić to poddać się
-Więc co mam zrobić? W jeden dzień nie wymyślę i nie nauczę się choreografii. Zawodowcy nawet tak nie robią
-Zapomniałeś o jednym– Wyszczerzyła się
Spojrzałem na nią badawczo starając się rozszyfrować to o czym mówi, ale w tej chwili nic mi nie przychodziło do głowy
-Co takiego masz na myśli?
-Serio? Serio?!-Zaśmiała się z mojej niewiedzy-A coś takiego jak improwizacja nic ci nie mówi? Improwizuj człowieku!
-Mam postawić wszystko na improwizacje? -Zapytałem nieprzekonany
-A masz jakiś inny pomysł geniuszu? Lepiej jest postawić na improwizacje niż przyjście nie mając kompletnie nic-Powiedziała będąc pewna swoich racji
-Na Ji Min…- Zacząłem
-Tak?- Zapytała niepewnie
-Dlaczego ty zawsze musisz mieć racje?
Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się lekko i nic nie mówiąc po prostu odeszła. Przez chwile ją jeszcze obserwowałem, ale potem postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Oczywiście pomysł improwizacji był naprawdę kuszący… Ba! Był chyba jedynym możliwym wyjściem z tej sytuacji. Jednak ja widziałem coś jeszcze, ta rozmowa naładowała mnie jakąś dziwną siłą. Biegiem udałem się do piwniczki, w której zdarza mi się sypiać. Znajduje się tam wielkie lustro, więc jest prawie jak w sali tanecznej.
Stanąłem naprzeciw lustra obserwując każdy swój ruch. Przed mną było naprawdę bardzo trudne zadanie. Musiałem wymyślić choreografię, zapamiętać ja i jeszcze być na tyle przytomnym, by zatańczyć ją przed nauczycielem, kiedy z uwagą będzie patrzyła na mnie cała klasa. Jeżeli w trakcie tego krótkiego występu coś mi się nie uda, natychmiast przejdę do improwizacji mając jednocześnie nadzieje, że nikt nie zauważył mojego potknięcia. Zamknąłem oczy po czym po prostu zacząłem robić to co do mnie należy
-Prawie się spóźniłeś!- Skarciła mnie przyjaciółka
-Wybacz, wybacz!- Powiedziałem na wstępie
Dziewczyna przyjrzała mi się dokładniej widocznie widząc we mnie jakąś zmianę
-Chodząca radocha co się stało z twoim pesymizmem? Miał cię dość i uciekł?
Zaśmiałem się na jej słowa co jedynie potwierdzało w jak bardzo dobrym humorze byłem
-Udało mi się-Wyszczerzyłem się
-Słucham?- Zmarszczyła brwi
-W jedną noc ułożyłem choreografię! Sam nie wiem co to było-Powiedziałem podekscytowany-Wszystko wydawało się takie proste, że poszło mi naprawdę łatwo
-Jesteś tego absolutnie pewien?- Zapytała nieprzekonana
Mój entuzjazm trochę przygasł, gdy usłyszałem jej słowa i patrzyłem na pełną wątpliwości twarz. Ona we mnie nie wierzyła? Starałem się tak tego nie pojmować, ale właśnie na to wychodziło, prawda? Chyba miała jednak do tego prawo… W końcu jeszcze wczoraj było ze mną naprawdę źle…
-Uwierz mi, dobrze?- Uśmiechnąłem się lekko-Tym razem nie zawalę, więc trzymaj za mnie kciuki
-Dobrze wiesz, że i tak będę
Lekcja się zaczęła, a ja z każdą chwilą coraz bardziej traciłem pewność siebie. W mojej głowie zaczęły rodzić się różnego rodzaju wątpliwości. Jednak nie miałem nawet najmniejszego zamiaru odpuszczać. Nie chciałem improwizować.


-Shi Woo- W końcu nauczyciel mnie wywołał
Powoli wyszedłem na środek czekając, aż dostanę sygnał do rozpoczęcia pokazu. Myślałem, że to oczekiwanie będzie trwało w nieskończoność, ale po chwili dostałem pozwolenie. Właśnie wtedy cały stres odszedł, poczułem się niebywale pewnie. Zupełnie tak jakbym robił to już od wielu, wielu lat. Może to i głupie, ale wszyscy przestali wtedy dla mnie istnieć, liczyła się tylko ta jedna chwila… To było cudowne uczucie.
Gdy skończyłem nauczyciel spojrzała mnie surowym wzrokiem intensywnie nad czymś myśląc
-Gratulacje, zaliczyłeś-Powiedział cicho po czym rozpoczął lekcje
Niemal natychmiast znalazłem się przy swojej przyjaciółce, która nie wiedzieć czemu miała łzy w oczach, kiedy zapytałem się o nie. Jedynie uderzyła mnie w ramie mamrocząc, że jest ze mnie dumna


-To wszystko dzięki tobie-Powiedziałem, gdy już wracaliśmy do domu
-Nie przesadzaj-Uśmiechnęła się-To ty starałeś się przez całą noc, kiedy ja doradziłam ci, być improwizował
-I właśnie to sprawiło, że zachciałem jednak zawalczyć!- Zareagowałem wesoło
-Twoi rodzice pewnie się ucieszą z faktu, że zaliczyłeś-Zaczęła w pewnej chwili
Mój entuzjazm natychmiast przygasł, co nie uszło jej uwadze
-Przepraszam, nie powinnam-Spuściła głowę
-Nic się nie stało-Uśmiechnąłem się-To do jutra, tak?

Dziewczyna jedynie skinęła głową i weszła przez furtkę, która była wejściem na posesje jej rodziny. Ja natomiast bez jakiś większych ceregieli udałem się do swojego domu. Czułem, że dzisiejszego dnia nie zepsują mi nawet pijani rodzice! Zaliczyłem… Muszę się postarać, by nigdy więcej nie doszło do takiej sytuacji, bym musiał coś poprawiać.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałeś nominowany do Liebster Blog Award. Szczegóły na moim blogu :)
    http://w-dwoch-wymiarach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się pomysł tego opowiadania. Poruszasz w nim delikatne kwestie, typu patologia w rodzinie, co jest fajne. Mam nadzieje, że bohater osiągnie swój cel i stanie się sławny pewnego dnia oraz, że zwierzy się przyjaciółce, a ona nie odwróci się od niego :)
    Jednak podczas czytania przeszkadza mi pogrubianie tekstu podczas dialogów oraz brak znaków interpunkcyjnych. Tekst wiele by zyskał, gdybyś zwrócił na nie uwagę. Weźmy na przykład takie zdania:
    „-Yah! Nie daruje ci tej ucieczki-Powiedziała zła-Obudziłam cię?- Zapytała już łagodniej”
    - Yah! Nie daruje ci tej ucieczki - powiedziała zła dziewczyna. - Obudziłam cię? - zapytała już łagodniej.
    Czekam na kolejny rozdział i gorąco pozdrawiam.

    Jeśli masz chęci i czas to zapraszam do mnie:
    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń