poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział-I-Moje piekło


Moje piekło

Chyba już sam nie pamiętam, kiedy postawiłem sobie za cel zostanie gwiazdą. Wiem tylko, że było to bardzo dawno temu, jeżeli miałbym na coś obstawiać to raczej okres, w którym chodziłem jeszcze do podstawówki. Wiedziałem, że to marzenie nie będzie proste do zrealizowania, ale… W końcu takie właśnie są marzenia, prawda? Trzeba się sporo napracować, by je spełnić. Pracowałem ciężko, nie mając kompletnie niczyjego wsparcia, przecież rodzice alkoholicy nie mogli, by mi go dać, racja? Sam więc zarabiałem, by opłacić lekcje śpiewu. Niestety nie byli to zbyt dobrzy nauczyciele, ale jak na początek z pewnością wystarczali, dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że uczą mnie ciągle tego samego, gdy ja już dawno ich przerosłem. Miałem talent? Osobiście bym tak nie powiedział, nauka śpiewu wcale nie przychodziła mi łatwo, nie raz straciłem głos z powodu zbyt intensywnych ćwiczeń, ale nigdy mnie to nie zniechęciło. Wiedziałem, że jeżeli czegoś nie zrobię to skończę jak moi cudowni rodzice, a tego nie chciałem. W wieku szesnastu lat zacząłem pracować dorywczo jako kelner w jednej z restauracji. Było ciężko, ale pieniądze z tego nie były wcale takie małe, więc nie mogłem zbyt dużo narzekać. Zbierałem każdą monetę, by opłacić znacznie lepszych nauczycieli. Czy się opłaciło? Osobiście myślę, że tak, ponieważ w wieku osiemnastu lat dostałem się do dobrej szkoły muzycznej, Byłem na dobrej drodze.
-Źle, źle i jeszcze raz źle!- Krzyknęła jedna z moich nauczycielek- Co jest trudnego w zaśpiewaniu tego, co? Nie wiem może ja jestem jakaś inna-Powiedziała wyraźnie zła
-Przecież się staram, prawda?- Powiedziałem patrząc na nią bojowo
Nie miałem zamiaru dać sobą pomiatać, nigdy nie byłem osobą, która dawała sobie pluć w twarz. Co prawda przy nauczycielce powinienem zachować choć trochę ogłady, ponieważ pyskowanie niestety często kończyło się karą…
-Ja w nią nie wierze!- Krzyknąłem zdenerwowany kopiąc leżącą na ziemi puszkę-Staram się jak mogę, a ona jeszcze śmie mi wlepiać punkty karne. To jest chore!
-Myślę, że nie za twoje starania wlepiła ci punkty- Zachichotała koleżanka z mojej klasy-Wiesz może jak przestaniesz do niej pyskować to będzie ci szło znacznie lepiej, co?
-Z tą wiedźmą? Z nią nie da się żyć pokojowo-Westchnąłem ciężko
-Spójrz na mnie!- Zaśmiała się-Mnie w ogóle nie gani-Wytknęła język w moją stronę-Wystarczy tylko być miłym
-Lizuska-Skomentowałem jedynie
Jak można się zapewne domyślić nie była specjalnie zadowolona z powodu użycia przeze mnie takiego słowa. Wydęła wargę udając wielce obrażoną, zapewne oczekiwała, że zmięknie mi serce i ją przeproszę. Na jej nieszczęście znałem już te jej triki i doskonale wiedziałem, iż wcale nie jest na mnie obrażona, a tylko udaje
-Do jutra-Rzuciłem jedynie oddalając się
-Ej no wiesz co?!-Krzyknęła za mną- Kiedyś naprawdę się obrażę!
Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem powolnym krokiem w kierunku swojego domu... A raczej budynku, który powinienem nazywać domem. Od mojej szkoły niestety jest to spory kawałek, więc bywa, że czasami muszę wstać dwie godziny przed zajęciami, by zdążyć na zajęcia, ale byłem na to gotowy. Moje mieszkanie jest w jednej z najbiedniejszych dzielnic miasta, a szkoła wręcz przeciwnie, co mogłem zrobić? Jak już wspomniałem byłem na to gotowy.
Powoli widziałem jak zadbane budynku pojawiają się coraz rzadziej, aż w końcu ustępują miejsca zniszczonym, pomazanym ruderom. Tak ruderom, bo chyba inaczej nie mogłem tego nazwać. W szkole nawet przez myśl mi nie przeszło, by podzielić się z kimkolwiek tym z jakiej dzielnicy pochodzę. Nawet dziewczyna, którą odprowadziłem pod dom tego nie wie. Ja… Ja po prostu uznałem, że tak będzie dla mnie lepiej, przecież co jest złego we wstydzeniu się takiego życia?
I oto stałem przed moją brutalną rzeczywistością, przed moim piekłem. Chyba nie jestem już zdolny zliczyć ile nocy spędziłem po za domem, by tylko nie oglądać jak ludzie, którzy powinni dawać mi przykład upijają się na umór.
Już z frontu było widać jak bardzo zaniedbany jest ten dom, przez jakiś czas starałem się, by wyglądał choć trochę bardziej… Przyjaźnie, ale co z tego skoro przy najbliższej libacji wszystko trzeba było robić od początku? Budynek był koloru szarego, podwórko za nim nie było koszone chyba od roku, a przed domem wejścia broniła zardzewiała furtka, która z trudem wpuszczała kogokolwiek. Daje słowo! Już prościej jest przejść przez ogrodzenie.
Wszedłem do domu i już na wstępie zatkałem nos… Ten smród niestety był mi znajomy, zdradzał on, że w tym domu jeszcze niedawny spożywany był alkohol. Wstrzymując oddech zacząłem otwierać wszystkie okna, aż w końcu doszedłem do kuchni, gdzie spotkałem moją matkę. Leżała oparta o lodówkę z flaszką w ręce, oparłem się o framugę drzwi i obserwowałem ją chwile. Powinienem ją zostawić w tamtym miejscu, prawda? Niestety nie potrafiłem, mimo wszystko była to moja matka. Podszedłem, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do… Do sypialni, nie było tam za czysto, ale to lepsze niż spanie na podłodze, nie? Położyłem ją delikatnie na łóżku i przykucnąłem przy niej poprawiając kosmyk opadający na jej czoło. Już miałem odejść, kiedy poczułem ucisk na ręce, mimowolnie się obejrzałem. Mama patrzyła na mnie zmęczonym spojrzeniem
-Przepraszam synu-Mówiła cicho-Nie zasłużyłeś na taką matkę jak ja- Kontynuowała
Co mogłem zrobić? Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło życząc dobrego snu. Zrobiłem to, by przez chwile zobaczyć uśmiech na jej twarzy, prawda jest taka, że moja matka nie zawsze taka była. Kiedyś była radosną kobietą, której uśmiech nie schodził z twarzy. Na początku tylko ojciec pił, ona nie mogąc sobie poradzić z tym co się dzieje, sama zaczęła pić. Obraz tamtej kobiety, którą kiedyś była mogę oglądać jedynie na ocalałych zdjęciach. Według mnie ona też nie zasługiwała na takie życie. Z tego co widziałem kiedyś była naprawdę piękną kobietą, a teraz? Teraz wygląda jak wrak człowieka, chyba jedyne co jej pozostało po dawnym wyglądzie to drobna postura. Przerażało mnie to…
Do sypialni rodziców wróciłem jakieś pięć minut później stawiając na stoliku nocnym dzbanek z wodą i pustą szklankę. Wiedziałem, że gdy się obudzi to będzie dla niej bardzo miły prezent nim… Nim zacznie znowu pić. Oczywiście pieniądze brali z zasiłku dla bezrobotnych i niestety nim zdążę im go zabrać. Oni już przetracają go na kolejną porcje alkoholu. Jak można się domyślić sam dbam o jedzenie i ubrania dla siebie, a do tego muszę opłacić szkołę, która przecież też coś kosztuje. Naprawdę nie wiem ile tak jeszcze pociągnę.
Siedziałem we własnym pokoju, kiedy drzwi się otworzyły i stanął nich mój ojciec, człowiek, do którego już dawno temu straciłem resztki szacunku. Spojrzał na mnie mało przychylnie
-Gdzie twoja matka-Zapytał zimno
-W sypialni-Odpowiedziałem krótko, nie chciałem z nim rozmawiać. Wiedziałem, że jeszcze do końca nie wytrzeźwiał
-Gówniarzu trochę szacunku!- Krzyknął
Miałem mu ochotę powiedzieć mu parę „ciepłych” słów, ale doskonale wiem jakby to się skończyło. Nie chciałbym w szkole tłumaczyć się, dlaczego mam poobijaną twarz. Jeszcze tego, by brakowało, miałem to szczęście, że szybko odechciało mu się konwersacji ze mną, więc odszedł i mogłem spokojnie zająć się tym co robiłem nim mi przerwano.
***
-Ej, ej! Nie zasypiaj mi tu!- Szturchała mnie rozbawiona
Uchyliłem leniwie powieki spoglądając na rozbawioną twarz przyjaciółki. Dzisiejszej nocy też byłem po za domem, więc nic dziwnego, że teraz wręcz usypiałem. Gdzie byłem? Pracowałem, miałem nocną zmianę, było ciężko ale dzięki niej wpadnie mi trochę więcej pieniędzy do kieszeni, więc ostatecznie było chyba warto, nie?
-Przecież nie zasypiam-Powiedziałem sennie chwilę później ziewając
-Ja nie wiem co ty robisz-Westchnęła zrezygnowana-Musisz się wysypiać, bo wyglądasz strasznie!
Wiedziałem, że się o mnie martwi i choć bardzo chciałem nie mogłem jej powiedzieć prawdy o swoim życiu. Co prawda dalej byśmy byli przyjaciółmi, ale jedno by się zmieniło: zaczęłaby mi współczuć, a ja nie chce żadnego współczucia, pogodziłem się z życiem jakie wiodę i nie widzę potrzeby, by się nade mną litować. Żyje w piekle to prawda, ale to moje piekło, z którym sam muszę sobie poradzić.
 -Przepraszam, że cię martwię-Uśmiechnąłem się lekko
-Ranyyy powinieneś się wyspać-Narzekała dalej-Chyba, żeeee- Rzuciła mi dwuznaczne spojrzenie
-Powtarzasz się- Zaśmiałem się krótko- I…eee co się tak gapisz, co?- Zapytałem całkiem zdezorientowany
-No powiedz kto ci nie daje spać po nocach
Moja twarz musiała wyglądać komicznie, kiedy usłyszałem te słowa. Nie wiedziałem czy ona mówi poważnie czy jednak nadal sobie ze mnie żartuje. Wszystko jednak wskazywało na to, że naprawdę pyta się czy jestem z kimś w związku. W tamtym momencie wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, widziałem jak niektóre osoby z naszej klasy dziwnie się na mnie patrzą, ale nie obchodziło mnie to! Śmianie się z tego po prostu było obowiązkiem!
-Właśnie sprawiłaś, że mój dzień będzie szczęśliwy-Powiedziałem dalej się śmiejąc
-Yah!- Krzyknęła uderzając mnie lekko w ramię-Przestań się śmiać-Zdenerwowała się
Odchrząknąłem ponownie siadając po turecku, ze wszystkich sił próbowałem zachować powagę, ale chyba nijak mi to wychodziło, bo dziewczyna cały czas mrużyła oczy, gdy na mnie patrzyła. Ostatecznie i ona zaczęła się śmiać. Musieliśmy wyglądać dziwnie na tle dziwnie poważnych ludzi będących w sali tanecznej. Większość z nich to snoby, które uważają, że pieniądze wszystko rozwiążą. Najpewniej żaden z nich nie ma tutaj prawdziwego, szczerego przyjaciela, a dlaczego? Bo każdy z nich sztyletuje drugiego samym wzrokiem i życzy mu jak najgorzej pod tym sztucznym uśmiechem. Oczywiście najbardziej znienawidzone spojrzenia zbiera właśnie moja przyjaciółka, dlaczego? Jej po prostu mało co się nie udaje… Ona ma to coś co ludzie nazywają talentem, jest też bogata, ale jest kompletnie inna niż pozostali, można z nią normalnie pogadać.  No i ona jako pierwsza wyciągnęła do mnie rękę, kiedy byłem tutaj całkiem sam. Życzę jej wspaniałej przyszłości.
-Zaczynamy lekcje-Powiedział na wstępie nauczyciel-Zaczniemy od małego sprawdzianu umiejętności

-Pamiętasz jak mówiłem, że uszczęśliwiłaś mój dzień?- Szepnąłem do przyjaciółki, a ona jedynie pokiwała głową- Teraz całe szczęście znikło-Powiedziałem zrezygnowany 

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie się zapowiada :) Poza tym trafiło też w "moje klimaty". Zakończenie było świetne, widać w nim poczucie humoru. Jedyna moja sugestia to sprawdzanie literówek i przecinków, a tak oprócz tego wszystko dobrze ^ ^ Będę zaglądać, jakbyś dodał opcję obserwowania bloga byłabym niezmiernie wdzięczna, to dużo by mi ułatwiło ;) Uwielbiam opowiadania nawiązujące do muzyki <3

    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie
    Rocknez
    http://andcomewithme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi czytać taki komentarz ^ ^ Sprawdzałem już raz opowiadanie pod względem błędów, więc najwidoczniej musiało mi umknąć kilka rzeczy.

      Usuń